poniedziałek, 5 stycznia 2015

Parę słów o... Moje sposoby na opaleniznę z tubki.

 Dziś przedstawiam wam moje sposoby na ładną opaleniznę przez cały rok. Jeśli chodzi o moją osobę i solarium to raczej za sobą nie przepadamy. Od urodzenia borykam się z syndromem suchej skóry, a korzystanie ze sztucznego słońca tylko pogarsza jej stan.
Dlatego uwielbiam wszelkie balsamy brązujące, samoopalacze to jednak ciągle dla mnie abstrakcja i strach przed plamami.

.jump-link a, #blog-pager-post a {text-align: center; }

Od kilku lat jestem wierna balsamowi brązującemu z Lirene, odcień Cafe Mocha dla ciemnej karnacji.  Polubiliśmy się za to że absolutnie nie pachnie jak wszelkie tego typu produkty, nakładając go na ciało czujecie przyjemny zapach świeżej kawy. Z tym produktem nie ma szans na plamy, pięknie rozprowadza się na ciele, szybko wchłania. Ja nakładam go po wieczornej kąpieli i rano skóra jest ładnie zbrązowiona. Minusy jak w przypadku każdego produktu są i tu.  Pamiętać trzeba o tym, żeby dokładnie umyć ręce, szczególnie między palcami,bo następnego dnia możecie mieć orzechowe plamki. Jeśli włożycie ubranie, przed dokładnym wsiąknięciem preparatu w skórę, odbije się on wam na bieliźnie czy białych ubraniach. Więcej wad nie pamiętam, ale polecam produkt bardzo. Cena w granicach 10-11zł a wydajność myślę że spokojnie z 1,5 miesiąca.
Dwa kolejne produkty to nowości na mojej łazienkowej półce z firmy Bielenda. Pierwszy CC Cream do ciała to coś na kształt fluidu, którym pięknie wyrównacie koloryt skóry. Ja używam go w sytuacjach awaryjnych, kiedy nie ma czasu nakładać balsamu brązującego,a trzeba dobrze wyglądać. Krem ten wystarczy dokładnie rozprowadzić na ciele - w moim przypadku na nogach i pozostawić chwilę do wyschnięcia. Działa dokładnie tak jak fluid na twarz, maskuję pajączki, siniaki, zadrapania czyli to co latem na moich nogach jakoś często występuje. Plusy to cudowny, perfumowany zapach i cała masa pięknie mieniących się drobinek. Można powiedzieć, że produkt ten daje podobny efekt jak rajstopy w spray-u. Wieczorem krem zmywacie ciepłą wodą i po sprawie. Szybko, skutecznie, efektownie.
Zupełną nowością jest dla mnie mgiełka arganowa samoopalająca do twarzy i ciała. O jej istnieniu dowiedziałam się z internetów. Produkt zachwalano za skuteczność i łatwą aplikację. W rosmanowskiej promocji kupiłam olejek za ok. 15zł.  Pachnie ok, aplikuję się również ok, plam nie zauważyłam, czyli ładnie produkt wsmarowałam w ciało. Opalenizna jest zależna od ilości użytego preparatu, ja raczej wybieram delikatne przyciemnienie niż mahoń :). Jest minus, dość spory bo produkt jest średnio wydajny. Na całe ciało musicie wypsikać go dość dużo, a cena regularna waha się w granicach do 20zł. Myślę, że taka buteleczka może wystarczyć na trzy aplikację na całe ciało. Zużyję, ale nie wiem czy jeszcze kiedyś kupię. Może w maju, kiedy przed ślubem będę chciała nabrać kolorów.
Wiem napewno że w tym ważnym dniu wykorzystam cudowny, ananasowy, błyszczący, pachnący balsam do ciała z Bomb Cosmetics.
Jestem nim zachwycona, jeśli lubicie być "glam&shining" musicie go mieć w swojej kosmetyczce.
Konsystencja zbitego masa, maleńkie drobinki mieniące się w słońcu, rewelacyjnie owocowy zapach i dobre nawilżenie to duża 6+ dla tego produktu. Fakt, nie należy do najtańszych - koszt ok 39zł, ale wydajność bajeczna!! Zresztą tak jak wszystkich produktów BC.


A czy wy macie jakieś swoje sprawdzone produkty na szybką opaleniznę?? Takie które nie zostawią plam?
Pozdrawiam
Wiola

2 komentarze:

  1. ja neisttey nie stosuję ksoemtyków samoopalających lub nadających opaleniznę bo nei pokazuje ciała zbytnio w takie zimno :P

    OdpowiedzUsuń