Dziś przedstawiam wam moje sposoby na ładną opaleniznę przez cały rok. Jeśli chodzi o moją osobę i solarium to raczej za sobą nie przepadamy. Od urodzenia borykam się z syndromem suchej skóry, a korzystanie ze sztucznego słońca tylko pogarsza jej stan.
Dlatego uwielbiam wszelkie balsamy brązujące, samoopalacze to jednak ciągle dla mnie abstrakcja i strach przed plamami.
Dlatego uwielbiam wszelkie balsamy brązujące, samoopalacze to jednak ciągle dla mnie abstrakcja i strach przed plamami.
Od kilku lat jestem wierna balsamowi brązującemu z Lirene, odcień Cafe Mocha dla ciemnej karnacji. Polubiliśmy się za to że absolutnie nie pachnie jak wszelkie tego typu produkty, nakładając go na ciało czujecie przyjemny zapach świeżej kawy. Z tym produktem nie ma szans na plamy, pięknie rozprowadza się na ciele, szybko wchłania. Ja nakładam go po wieczornej kąpieli i rano skóra jest ładnie zbrązowiona. Minusy jak w przypadku każdego produktu są i tu. Pamiętać trzeba o tym, żeby dokładnie umyć ręce, szczególnie między palcami,bo następnego dnia możecie mieć orzechowe plamki. Jeśli włożycie ubranie, przed dokładnym wsiąknięciem preparatu w skórę, odbije się on wam na bieliźnie czy białych ubraniach. Więcej wad nie pamiętam, ale polecam produkt bardzo. Cena w granicach 10-11zł a wydajność myślę że spokojnie z 1,5 miesiąca.
Dwa kolejne produkty to nowości na mojej łazienkowej półce z firmy Bielenda. Pierwszy CC Cream do ciała to coś na kształt fluidu, którym pięknie wyrównacie koloryt skóry. Ja używam go w sytuacjach awaryjnych, kiedy nie ma czasu nakładać balsamu brązującego,a trzeba dobrze wyglądać. Krem ten wystarczy dokładnie rozprowadzić na ciele - w moim przypadku na nogach i pozostawić chwilę do wyschnięcia. Działa dokładnie tak jak fluid na twarz, maskuję pajączki, siniaki, zadrapania czyli to co latem na moich nogach jakoś często występuje. Plusy to cudowny, perfumowany zapach i cała masa pięknie mieniących się drobinek. Można powiedzieć, że produkt ten daje podobny efekt jak rajstopy w spray-u. Wieczorem krem zmywacie ciepłą wodą i po sprawie. Szybko, skutecznie, efektownie.
Zupełną nowością jest dla mnie mgiełka arganowa samoopalająca do twarzy i ciała. O jej istnieniu dowiedziałam się z internetów. Produkt zachwalano za skuteczność i łatwą aplikację. W rosmanowskiej promocji kupiłam olejek za ok. 15zł. Pachnie ok, aplikuję się również ok, plam nie zauważyłam, czyli ładnie produkt wsmarowałam w ciało. Opalenizna jest zależna od ilości użytego preparatu, ja raczej wybieram delikatne przyciemnienie niż mahoń :). Jest minus, dość spory bo produkt jest średnio wydajny. Na całe ciało musicie wypsikać go dość dużo, a cena regularna waha się w granicach do 20zł. Myślę, że taka buteleczka może wystarczyć na trzy aplikację na całe ciało. Zużyję, ale nie wiem czy jeszcze kiedyś kupię. Może w maju, kiedy przed ślubem będę chciała nabrać kolorów.
Wiem napewno że w tym ważnym dniu wykorzystam cudowny, ananasowy, błyszczący, pachnący balsam do ciała z Bomb Cosmetics.
Jestem nim zachwycona, jeśli lubicie być "glam&shining" musicie go mieć w swojej kosmetyczce.
Konsystencja zbitego masa, maleńkie drobinki mieniące się w słońcu, rewelacyjnie owocowy zapach i dobre nawilżenie to duża 6+ dla tego produktu. Fakt, nie należy do najtańszych - koszt ok 39zł, ale wydajność bajeczna!! Zresztą tak jak wszystkich produktów BC.
Dwa kolejne produkty to nowości na mojej łazienkowej półce z firmy Bielenda. Pierwszy CC Cream do ciała to coś na kształt fluidu, którym pięknie wyrównacie koloryt skóry. Ja używam go w sytuacjach awaryjnych, kiedy nie ma czasu nakładać balsamu brązującego,a trzeba dobrze wyglądać. Krem ten wystarczy dokładnie rozprowadzić na ciele - w moim przypadku na nogach i pozostawić chwilę do wyschnięcia. Działa dokładnie tak jak fluid na twarz, maskuję pajączki, siniaki, zadrapania czyli to co latem na moich nogach jakoś często występuje. Plusy to cudowny, perfumowany zapach i cała masa pięknie mieniących się drobinek. Można powiedzieć, że produkt ten daje podobny efekt jak rajstopy w spray-u. Wieczorem krem zmywacie ciepłą wodą i po sprawie. Szybko, skutecznie, efektownie.
Zupełną nowością jest dla mnie mgiełka arganowa samoopalająca do twarzy i ciała. O jej istnieniu dowiedziałam się z internetów. Produkt zachwalano za skuteczność i łatwą aplikację. W rosmanowskiej promocji kupiłam olejek za ok. 15zł. Pachnie ok, aplikuję się również ok, plam nie zauważyłam, czyli ładnie produkt wsmarowałam w ciało. Opalenizna jest zależna od ilości użytego preparatu, ja raczej wybieram delikatne przyciemnienie niż mahoń :). Jest minus, dość spory bo produkt jest średnio wydajny. Na całe ciało musicie wypsikać go dość dużo, a cena regularna waha się w granicach do 20zł. Myślę, że taka buteleczka może wystarczyć na trzy aplikację na całe ciało. Zużyję, ale nie wiem czy jeszcze kiedyś kupię. Może w maju, kiedy przed ślubem będę chciała nabrać kolorów.
Wiem napewno że w tym ważnym dniu wykorzystam cudowny, ananasowy, błyszczący, pachnący balsam do ciała z Bomb Cosmetics.
Jestem nim zachwycona, jeśli lubicie być "glam&shining" musicie go mieć w swojej kosmetyczce.
Konsystencja zbitego masa, maleńkie drobinki mieniące się w słońcu, rewelacyjnie owocowy zapach i dobre nawilżenie to duża 6+ dla tego produktu. Fakt, nie należy do najtańszych - koszt ok 39zł, ale wydajność bajeczna!! Zresztą tak jak wszystkich produktów BC.
A czy wy macie jakieś swoje sprawdzone produkty na szybką opaleniznę?? Takie które nie zostawią plam?
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Wiola
ja neisttey nie stosuję ksoemtyków samoopalających lub nadających opaleniznę bo nei pokazuje ciała zbytnio w takie zimno :P
OdpowiedzUsuńwy faceci, zawsze macie łatwiej :)
Usuń